poniedziałek, 26 maja 2008

Dubaj, jakiego wam jeszcze nie pokazywałem

Hej,

to najprawdopodobniej przedostatni post dokonany w al Khaleej Hotel w Dubaju. W środę wylatuję do Manamy w Bahrajnie. Podobno hotel który mam zarezerwowany ma regularny (płatny) dostęp do internetu w pokojach. Zobaczymy.

A'propos. Obecna zwłoka w korespondencji wyniknęła znowu z niefrasobliwości hotelu, który mnie gości. Od zeszłego czwartku, wzorem sytuacji sprzed kilku tygodni, internet nagle zgasł. Trochę mnie to zdołowało. Na tyle, że dzisiaj już nie wytrzymałem, poszedłem do baru piętro wyżej i (głównie gestami) zapytałem, gdzie tu jest router sieciowy. Po udanym resecie dokonanym własnymi ręcami, wróciłem do żywych.

No ale. Czas zacząć, bo sporo jest dzisiaj do opisania. W tym poście zabiorę was na krótką wycieczkę po miejscówkach w Dubaju, które są nico inne od tych, które pokazywałem wam do tej pory. Inne głównie dlatego, że bardzo mocno promowane przez miasto. Fotki raczej nie są poukładane chronologicznie, bo są zdjęcia, które zbierałem przez ostatnie kilka tygodni. Powiem wam, że bardzo trudno bylo je wyselekcjonować. Starałem się wybrać te bardziej reprezentatywne.



Na początek mały konkurs (znowu...). Co przedstawia to zdjęcie? (I nie chodzi o budynek). Zastanówcie się przez chwilę, odpowiedź na końcu posta.


Ok. Do rzeczy. To jest jedna z zaległych fotek. Jest to najbardziej znany (turystycznie) meczet w Dubaju. Nazywa się Jumeira Mosque i jest jedną z pierwszych miejscówek, do których zabiera się turystów. Jest też jednym z niewielu, które niewierni mogą zwiedzać. Nie odważyłem się.


Oto ja (w tej samej pozycji co na większości zdjęć - dokonałem tego nie używająć Photoshopa!) na słynnej Palm Jumeira, czyli sztucznie usypanej wyspy w kształcie wielkiej Palmy. Całość jest ciągle w budowie. Miejsce, w którym stoję to "pień" wyspy, jedyna obecnie zamieszkana jej część. Okolica jest bardzo luksusowa i zapewne niezwykle droga. Głównie dlatego, że ostateczny koszt tej inwestycji ciągle nie jest znany. 

Tutejsi budowniczowie mają sporo problemów z podmywaniem wyspy przez wodę i chyba jeszcze tego problemu do końca nie rozwiązali. Nie przeszkadza im to z pompą ogłaszać daty otwarcia jednego z największych hoteli w Dubaju, który jest zlokalizowany na samym szczycie palmy, na sierpień 2008. Ciekawe.


To zdjęcie też bylo zrobione na palmie, tyle że z widokiem na wschodnią część wybrzeża (w tle widać Burj-Al-Arab). 

Musicie wiedzieć, że nie jest to jedyna taka szalona inwestycja związana z usypywaniem sztucznych wysp. Oprócz Palm Jumeira mogliście zapewne słyszeć o sztucznym archipleagu "The World", który składa się z wysepek w kształcie kontynentów.

Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego już rozpoczęły się prace przy usypywaniu dwóch kolejnych palm: Palm Jabel Ali (zachodni kraniec miasta) i Palm Deira (wschodnia część miasta, czyli tam gdzie mieszkam). Ta druga jest już całkiem zaawansowana - miałem okazję ją zobaczyć podczas ostatniego spaceru wzdłuż zatoki po Deirze. 

Jedno jest pewne - komuś palmą się odbija.


A to już jest zdjęcie z cyklu "Wieżowce i my". Pisałem wam wielokrotnie, że wieżowców buduje się tu już chyba w setki. Wszystkie zlokalizowane są w swojego rodzaju "kępkach".

Ta tutaj to Dubai Marina, jedyny skrawek nad morzem w całości oddany do dyspozycji developerom. Jest to ogromny kompleks mieszkalno-biurowy z niesamowitą przystanią jachtową kilka kilometrów na zachód od Palm Jumeira. 


Kiedy pojawiłem się tam poraz pierwszy, poprostu mnie zatkało. Przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze, zaraz po wyjściu z taksówki nagle znalazlem się w prawdziwej dżungli niesamowicie wysokich wieżowców.

Po drugie, fakt, że ponad połowa z nich jest ciągle w budowie potęguje wrażenie obcowania z czymś niesamowitym. To trochę tak jakby znaleźć się na placu zabaw jakiegoś szalonego architekta.

Po trzecie, są tam niesamowite jachty, a cała przystań jest dookoła opasana niezwykle urokliwym deptakiem z niezliczoną ilością barów i kawiarenek. Niestety nie byłem tam po zmroku, ale z relacji wiem, że naprawdę warto.


To jest ujęcie zachodniej części Mariny. Kosmos.


A to kilka budynków w jej zachodniej części. Zwróćcie uwagę jak one są gęsto usadowione. Na tym zdjęciu być może tego nie widać, ale każdy z tych budynków ma przynajmniej 250m wysokości. Dwa i pół boiska! I tak koło siebie. Trudno to opisać.


A to już "centrum Dubaju". Jest to jeden z wieżowców w tzw. Dubai International Finance Center District. Kolejna z "kępek". Przy czym ta ma w stanowić w nieodległej przyszłości właściwe centrum biurowo-konferencyjne Dubaju.

Budynek na tym zdjęciu znajduje się pomiędzy właściwym DIFC (o którym za chwilę) a Emirates Towers - (właściwym) siedmiogwiazdkowym hotelu w Dubaju.


To jest ujęcie dzielnicy DIFC od strony wschodniej. Jak widzicie ciągle w budowie. Po mojej prawej ręce znajduje się Burj Dubai, najwyższy wieżowiec świata w budowie. Zobaczycie go za chwilę.


Ups. To nieoczekiwany atak ze strony blogspot, które po raz kolejny wrzuciło to zdjęcie nie w tej kolejności co chciałem. Oto ja w Dubai Marina. Powinno być wyżej.

Już widzę te wasze szydercze uśmiechy - Popatrz! Na każdym zdjęciu jest w tym samym ubraniu! 

...i od razu wyjaśniam. Jest to mój komplecik, który miałem na sobie 3 razy w ciągu 4 tygodni. Niefart jest taki, że akurat wtedy robiono mi zdjęcia. Trochę obciachowo, ale co zrobić.


No i Emirates Towers. Imponujące co? Wydaje mi się, że to jest też jeden z bardziej rozpoznawalnych budynków w mieście. Przynajmniej bardzo mocno jest promowany.


Jeszcze raz ET z perspektywy kompleksu DIFC.


No i ja w moim opatrzonym już stroju przy fontannach tuż przy wejściu do ET.

Tu mała dygresja. Jak na pustynny kraj, Dubaj ma dosyć rozrzutną gospodarkę wodną. Fontanny w takich miejscach jak to, są praktycznie na każdym kroku. Czasem są typowymi fontannami, czasem wodospadami, a najczęściej po prostu ozdonymi strumykami lub wielkimi połaciami szemrającej wody. Jest to chyba jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w tym mieście.


No i samo DIFC. Dlaczego tyle o nim piszę? Z kilku powodów. Po pierwsze jest zlokalizowane w samym centrum Burj Dubai (to jest także nazwa całej tej dzielnicy - tak, taksamo jak tego wieżowca).

Po drugie, jest to niezwykle urokliwe miejsce. Nie charakteryzuje się wysoką zabudową, ale jest to za to bardzo rozległy kompleks biurowy z rozlicznymi kawiarniami, księgarniami, ławeczkami i strumykami. Miodzio.

Po trzecie, mieści się tam drugie biuro Aon Middle East LLC. W zeszłym tygodniu przeprowadziła się tu cała czapka regionu, łącznie z moim szefem. Niezłe miejsce na biuro, co?

No i po czwarte: DIFC to jest ciekawy pomysł.

Nie wiem czy już wam o tym pisałem, ale Dubaj ma bardzo interesujący system zachęt dla inwestorów. Po pierwsze nie ma w tym Emiracie podatku dochodowego od osób fizycznych. Ale nich was to nie zwiedzie, bo odbijają to sobie w całej masie podatków lokalnych.

Żeby tego było mało, w całym mieście jest pełno wolnych stref ekonomicznych różnego rodzaju. Największą jest Jabel Ali Free Zone, która jest kawałkiem lądu, na którym nie płaci się ceł i co najważniejsze, firmy zagraniczne mogą tam zakładać swoje przedstwicielstwa bez konieczności wchodzenia w partnerstwo z lokalnymi podmiotami. Oznacza to przede wszystkim, że można tam z miejsca założyć firmę mając działalność poza granicami Emiratów i cieszyć się przwdziwą swobodą gospodarczą i minimalnym fiskalizmem. Ograniczenie jest tylko jedno - nie płaci się ceł i podatków, dopóki robi się interesy z innymi firmami w tej strefie.

Ten sam pomysł został przeniesiony na działalność poza handlową. I tak można spotkać w Dubaju takie centra biurowe jak Media City (mają tu przedstawicielstwa wszystkie największe światowe media), Internet City (telekomy) czy DIFC (instytucje finansowe).

Te strefy ekonomiczne są trochę poza prawem. Rządzą się własnymi przepisami podatkowymi i, co równie ciekawe - wizowymi. Są to magnesy, mające przyciągać specjalistów z całego świata. Dlatego cały zarząd regionu przeniósł się właśnie do DIFC.



A to ujęcie otoczenia DIFC. W pobliżu znajdują się przynajmniej dwa ogromne parki z kortami tenisowymi i innymi boiskami.


A to ujęcie na zachodnią część DIFC. Jak widzicie w budowie. Tu akurat wieżowiec Virgin. Jak się dobrze przyjżyce zdjęciu, to zobaczycie, że na budynku są takie małe czerwone tablice, pokazujące aktualną wysokość budynku. W tej chwili 250m.


Jeszcze jedno zdjęcie DIFC od strony zachodniej. Plac budowy.


No i Burj Dubai. Fotka zrobiona z samochodu, ale pomoże wam uświadomić sobie jak ogromny jest ten budynek. Te wieżowce w jego otoczeniu mają około 200-300 metrów wysokości. Uwierzcie mi, że na jego widok ciarki przechodzą po plecach.

Sam Burj jest umiejscowiony w (jak już pisałem wcześniej) przyszłym Downtown Dubaju. Wokół niego buduje się równolegle Mall of Dubai, rzekomo największe ( w tym momencie) centrum handlowe Dubaju. Przynajmniej do czasu, kiedy nie zakończą budowy Mall of Arabia, na zachodnim krańcu miasta. 

I tu jeszcze jedna dygresja. Prawie wszsytko jest tu reklamowane jako naj- (zwykle największe). Czasem wygląda to ciekawie, bo jadąc obwodnicą Dubaju, mija się po obu stronach drogi giantyczne bilboardy, mówiące że już wkrótce w tym miejscu powstanie np. największy tor wyścigowy na świecie. Najlepsze jest to, że oni się nie tylko chwalą. Oni rzeczywiście to budują.


No i namacalny dowód mojej obecności w tym miejscu. Brrr...

I w tym miejscu jeszcze jedna dygresja. Rozsądnie myślący człowiek by się zastanowił, po co oni tyle tego budują naraz, i czy to się sprzeda? Otóż uwierzcie mi - prawie wszystko jest tam już sprzedane. I to na pniu. Mowa przede wszystkim o powierzchniach biurowych. Ceny są miejcami kosmiczne, a mimo to, wszędzie widać reklamy: Zainwestuj z nami - zwrot w wysokości 160% w pięć lat. Niewiarygodne. Wniosek niestety jest taki, że warto było ty być pięć lat temu z odrobiną gotówki. Teraz można by było już być milionerem. Da się.

I ciekawostka dla Warszawiaków. Wiecie ile tu kosztuje dom na osiedlu willowym z 4 sypialniami (piętrowy) w stanie "do zamieszkania?". Na jednym z najnowszych i najbardzej luksusowych osiedli cena sięgnęła 2 mln AED, czyli około 1 350 000 PLN. Czyli ceny nieco większego apartementu w Warszawie. Powiem wam, nie ma się nad czym zastanawiać.

To tyle. Jeżeli zdążę się jutro sprawnie spakować, to postaram się zdać wam realcję z mojego Desert Safari. U-uu. ale się działo.

Bis dann.

*Odp.: ta palma to uroczy przekaźnik telefoni komórkowej. W pobliżu jest Burj-Al-Arab, więc nie mógł to być zwykły maszt :)