Czekałem na ten piątek z niecierpliwością. Przede wszystkim dlatego, że miał być to dzień. który spędzę na fotograficznym safari Dubaju. Jednak mój przewodnik, Rajeev, musiał polecieć wczoraj do Indii w sparwach rodzinnych i nie będzie go przez cały tydzień. Z tego powodu, musicie się uzbroić jeszcze w cirpliwość, zanim zobaczycie naprawdę niesamowity Dubaj. W tzw. międzyczasie, wrzucam jeszcze kilka fotek Deiry oraz parę zdjęć, które udało mi się dzisiaj zrobić.
Na początek prognoza pogody dla Dubaju. W dzień do 39 stopni w cieniu, wilgotność 85%, wiatr zmienny. W nocy minimalnie do 25 stopni celcjusza. I tę prognozę metodą "wytnij / wklej" można zastosować na cały przyszły tydzień. Raczej nie spodziewają się odchyleń. Tutejsi mówią natomiast, że czuć już że robi się "cieplej". Podobno w lipcu przeciętna temperatura w cieniu to 42-45 stopni. No ale na szczęście w lipcu mnie już tu nie będzie.
Dzisiaj natomiast miałem okazję na własnej skórze przekonać się co to prawdziwy gorąc. Zwykle najgorszą porę dnia spędzam w klimatyzowanym biurze. Dzisiaj natomiast, ze względu na to, że znowu zostałem pozostawiony samemu sobie, wybralem się o godzinie 11.00 na miasto. Po godzinie zrobiło mi się słabo i wsiadłem w taksówkę. Plus jest taki, że wreszcie złapałem trochę przyzwoitej opalenizny. Plus ujemny jest niestety taki, że w standardowych obszrach: twarz + ręcę do łokci.
No ale do rzeczy.

To jest zdjęcie Deiry, które zrobiłem w czwartek. Po pracy wybrałem się na spacer o zachodzie słońca. Zdjęcie ni ejest najlepszej jakości, ale też nie jest obrabiane w photoshopie. Kolory naprawdę wieczorem są tu niesamowite. Dlatego podjąłem decyzję, że w ostatni weekend wybieram się na Desert Safari (za jedyne 180 AED), pół dnia szalonej zabawy na pustyni wraz z oglądzniem zachodu słońca. Będzie wypas.

Ta fotka przedstawia drugą stronę Deiry i jeden z największych meczetów w całym Dubaju. Słynny przede wszystkim z tego, że ma najwyższą wieżę (minaret?).
1. Zwróćcie uwagę na tę łódkę. W sumie to nie jest taki mały statek i jest optymalnie wypakowany towarami. Do tego stopnia, że sternik nie widzi co jest przed łodzią. Dlatego jak się dobrze przypatrzycie, to na dzibie łodzi (na pace) stoi koleś, który informuje sternika czy już kogoś rozjechali, czy ma lepiej celować.
2. Myślałem, że na tych zdjęciach lepiej uda mi się pokazać samą wodę w Creeku. Mimo, że ruch jest tutaj większy niż na Kanale Gliwickim, to woda jest niesamowicie czysta i lazurowa. Najlepiej to widać, jak się konsumuje posiłek w jednej z knajpek nad samym brzegiem Creeku. Byłem pod wrażeniem.

A tak wygląda miejscowe Minsterstwo Finansów. Ciekawostką, którą tylko częściowo udało mi się uchwycić na tej fotce, były tłumy Hindusów. Wogóle masto było dzisiaj niesamowicie zatłoczone (już o tej porze!). Na prawo od tego miejsca (kawałek już widać) jest taki zadaszony plac, na którym z lekko licząc siedziało jakieś 300 osób. I takie grupy można spotkać na każdym kroku. Ciekawy sposób na spędzanie dnia wolnego.
A' propos tłumów, to dzisiaj przemierzając wieczorem Souq, zdałem sobie sprawę, że wyłączając turystów z Zachodu, 90% przechodniów w Deirze to mężczyźni. Hindusi. Co więcej, bardzo często widuję mężczyzn idących ulicą i trzymających się za ręce. Ale to chyba nie to co nam, Europejczykom, automaycznie nasuwa się na myśl.

A to zdjęcie zrobione już w istnym, przewalającym się falami, przeraźliwie gorącym i odbierającym dech żarze słońca. Nie do końca wiem co uwieczniłem na tym zdjęciu, dlatego, że tablica (którą możecie zaobserwować po prawej stronie) nie zawierała żadnych treści.
Tym samym chciałbym rozpisać konkurs. Co waszym zdaniem reprezentuje ta budowla? Odpowiedzi proszę przesyłać na kartach pocztowych, lub zostawić komentarz.

Jeszcze jeden rzut oka na znaną wam już wszystkim Deirę (obiecuję, że to jedna z ostatnich takich fotek). Ale widok po raz kolejny mnie rozkleił.

No i mały surprajz. Jak już wsiadłem do taksówki, to nie myśląc wiele podałem pierwszą lokację, która mi się nasuneła na myśl. Był to w tym przypadku Mall of the Emirates. Jedno z dwóch największych w Dubaju centrów handlowych.
Fotka, którą tu widzicie przedstawia słynny na cały świat Ski Dubai, czyli wielką lodówkę na środku pustyni. Jest jedną z większych atrakcji tego centrum handlowego i zawiera ponad 100 metrowy wyciąg narciarski, z prawdziwym śniegiem i temperaturą otoczenia w środku na poziomie -1 st. celcjusza. Madness.

A tak to wygląda z bliska. Niestety nie byłm w środku, bo bałem się nawet zapytać o cenę. Ale jeżeli ktoś jest ciekaw, to chętnie sprawdzę.

Cały kompleks jest przeogromny i jest zbudowany na planie dwóch stycznych okręgów, więc zgubić się jest i łatwo i trudno. Posiada trzy piętra i zwartością przypomina standardowe centrum handlowe typu Zło Te Tarasy, z tą różnicą że reprezentowanych jest tam przynajmniej dwa razy więcej światowych marek.

A to jest zdjęcie fragmentu centrum, które jest dla bardzo bogatych ludzi. Są tam sklepy Gucci, DG, Armani etc. Ma nawet swój oddzielny parking...

... na którym stoją te wszystkie Ferrari. Tu dla smaczku wrzuciłem fotkę rzeczy niezwykle rzadko spotykanej w Polsce, czyli białe BMW. W tych okolicach to raczej standard. Na zdjęciu akurat w wersji 6.

Wrzuciłem jeszcze tak ad hoc zdjęcie zadaszenia, które jest wzorowane na rozwieszonych żaglach. Ten motyw architektoniczny jest tutaj niezwykle popularny i muszę przyznać, że baaardzo mi się podoba.
No i żeby nie było, że wszystkie te zdjęcia ściągnąłem z Internetu, to postanowiłem pojawić się przynajmniej na jednym. Wybaczcie głupi wyraz twarzy, ale ciągle próbuję rozgryźć ten aparat.
to tyle fotek na dzisiaj. Na jutro mam zaplanowaną wycieczkę na plażę (Hurrrrrraaaaa!), w okolice Dubai Marina i Burj-al-Arab.
To pierwsze to jedyny skrawek lądu w Dubaju nad samym brzegiem morza, który został sprzedany developerom, więc będzie na co popatrzeć. to drugie to słynny, jedyny na świecie siedmiogwiazdkowy hotel. Słyszałem o nim do tej pory tylko dwie plotki: mieszkają tam podobno prawie sami Rosjanie oraz że przynosi straty. Co jest ciekawe, bo herbata tam kosztuje 45 USD.
A zatem do jutra.
Pozdrawiam